"Na srebrnym globie" - spotkanie z Żuławskim

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Wczoraj uczestniczyłam w pokazie filmu "Na srebrnym globie" w reżyserii A. Żuławskiego w ramach Polish Film Festival Kinoteka. Jak się okazało była to jednocześnie brytyjska premiera tego filmu.

"Na srebrnym globie" opowiada o wyprawie grupy ziemskich astronautów zakończonej katastrofą ich statku kosmicznego na księżycu. Czwórka załogi, której udaje się przeżyć, zakłada w nowym miejscu osadę, którą zaczynają zaludniać swoimi dziećmi. Kilka pokoleń później na srebrnym globie ląduje młody astronauta, którego potomkowie zmarłych ziemian traktują jako wcielenie Boga.

Jakie są moje luźne przemyślenia związane z filmem?
1. Wydaje mi się, że jakiekolwiek dalsze opisywanie fabuły jest zbędne (nie chcę psuć niespodzianki innym oglądającym), ale też i ... niemożliwe (film niesie ze sobą taki ładunek treści, że dokładniejszy opis mógłby tylko zubożyć jego istotę).
2. Film można odbierać na wielu różnych poziomach. Ja spojrzałam na "Glob" okiem antropologa. Interesowało mnie to jak społeczność ludzka potrafi istnieć w warunkach powtórnej pierwotności. Czy ludzie w toku ponownej ewolucji powtarzają te same błędy co ich poprzednicy?
3. Film w ramach Festiwalu został przyporządkowany do kategorii Polish New Wave - Fenomen który nigdy nie istniał. Spodobało mi się to określenie. Na Srebrnym Globie i Iluminacje (Zanussiego) tak samo przełamują kinowe konwencje jak nowofalowe kino francuskie.
4. “Srebrny Glob” spodoba się fanom Jodorowskiego i Lindseya Andersona. Luźna fabuła plus zasada wszystko może się zdarzyć.
5. To pierwsza polska superprodukcja science-fiction i to bez użycia jakichkolwiek efektów specjalnych!
6. Mój prywatny Oskar dla osoby odpowiedzialnej za kostiumy wykonane na potrzeby filmu. Oryginalne, imponujące, po prostu arcydzieło.

Żuławski był obecny na projekcji filmu, po której odpowiadał na pytania dotyczące Srebrnego Globu i nie tylko. Reżyser wyjaśnił skąd zaczerpnął inspirację do nakręcenia filmu i podał kilka wskazówek, co do tego, jak on sam odczytuje swoje dzieło, kładąc nacisk na kwestie wolności i instytucjonalizacji religii. Kilka uwag poświęcił też trudnościom związanych z realizacją filmów w latach siedemdziesiątych i wpływie komunizmu na kształt jego twórczości.
Ktoś kto spodziewał się kontrowersji mógł się zawieść. Nie było żadnej ostrej wymiany zdań, a raczej rzeczowa dyskusja, niestety bardzo krótka.

Może ktoś jeszcze widział film i chciałby się podzielić przemyśleniami? W zeszłym roku we Wrocławiu w ramach Ery Nowe Horyzonty odbyła się retrospektywa Żuławskiego. Jakie są wasze wrażenia?

Zupełnym przypadkiem też byłem wczoraj w Tate na tym pokazie.

Film jest bardzo wymagający. Przede wszystkim skupienia, żeby połapać się w fabule. Miejscami długawe monologi o sensie życia nużyły mnie. Ale całościowo muszę powiedzieć, że to kawał dobrej roboty, szczególnie mając na uwadze warunki w jakich film powstawał.

Żuławski opowiadał o historii tego filmu w sposób dowcipny, ale gorzki zarazem. Po dwóch latach prac i zdjęć w takich miejscach jak Tatry, Bałtyk, Mazury, Kaukaz czy pustynia Gobi w Mongolii, jedną decyzją ministra kultury całość poszła do śmieci. I to w momencie gdy 80% materiału była już gotowa. 10 lat później, w 1987 roku Żuławski, mieszkając już we Francji, otrzymał telefon od kogoś odpowiedzialnego za przemysł filmowy, z propozycją dokończenia filmu. Pomysł dokręcenie 20% brakujących scen po 10 latach od zdjęć wydał się jednak wszystkim absurdalny, więc to co zrobiono, to miejsce luk fabuły dokręcono monologi opowiadające to co miało się dziać między pokazywanymi scenami, na tle zdjęć Warszawy lat 90tych. Zabieg dość udany, skojrzył mi się jednoznacznie z podobnym pomysłem na dokończenie "Pasażerki" Munka, po nagłej śmierci tego reżysera.

Znając historię tego filmu i tego co musiał przejść reżyser, któremu nie dano dokończyć dzieła, które było mu bardzo bliskie, trochę inaczej spogląda się na ten film.

Warto wspomnieć, że "Na srebrnym globie" bazuje luźno na opowiadaniu Jerzego Żuławskiego, dalszego wujka reżysera. Jak określił to pan Andrzej, jest to "jedno z najbardziej depresyjnych i jednocześnie pięknych opowiadań o ludzkości".

Jedno drobne sprostowanie: po pierwsze nie wujek, tylko stryjeczny dziadek, a po drugie to raczej nie było opowiadanie, tylko 3-tomowa powieść. Nie czytałem, ale po projekcji mam ochotę przeczytać.

Co do notki olamus. Myślę, że ogólna idea filmu jest dość jasna: pokazuje jak powstają mity i wierzenia, oraz jak tworzy się system kastowy, z naczelną rolą duchowieństwa. Ten element filmu do mnie trafił najbardziej, szczególnie część pierwsza z Trelą, jako Starym Człowiekiem była genialna. Nie mogę się zgodzić z tezą o "luźnej fabule" - fabuła była rozbudowana i konsekwentna, tyle że dość niekonwencjonalnie opowiadana. Częściowo zresztą przez decyzję Ministra, który przerwał zdjęcia i nakazał zniszczyć kostiumy i dekoracje.

Gorzej natomiast z monologami, które "ocierały się" często o bełkot. Starałem się je ignorować :)

Trochę informacji o filmie znalazłem na stronie http://www.film.org.pl/prace/na_srebrnym_globie/glob_wybor.html - to dla zainteresowanych.

Dla mnie film był bardzo dużym zaskoczeniem. Wizje Jodorowskiego z "Świętej góry" czy "Kreta" są u nas dość powszechnie znane, a tymczasem ten film chyba raczej słabo. Cudze chwalicie, swego nie znacie :)

Kostiumografem była zmarła w tym roku Magdalena Tesławska. Ech o nazwiskach scenografów mało kto pamięta.. K. Scenograf

Dodaj komentarz